„Pierwsze wolne wybory na Twarz Netii” – krzyczą billboardy. Plakaty pojawiają się tuż przed 4 czerwca. Ludzie od reklamy najwyraźniej uznali rocznicę za świetny chwyt. Mówi się o niej już od końca maja: w Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego Lech Wałęsa spotyka się z krakowskimi studentami. „To nie Ojciec Święty obalił komunizm” – mówi – to ja”. Studenci komentują cicho: „Bolek”. Dwa tygodnie później, w dzień wyborów do Parlamentu Europejskiego, arcybiskup Kazimierz Nycz przypomina: „Nie byłoby upadku komunizmu bez Jana Pawła II”.
W krakowskim Muzeum Narodowym z okazji rocznicy pojawia się monitor, a na nim puszczany w kółko „fragment Szczepkowskiej”. Stoję obok dziesięć minut, a nieustannie powtarzająca się fraza „…skończył się w Polsce komunizm” – zaczyna męczyć jak muzyka dobiegająca z kiepskich słuchawek ubranego na czarno chłopaka, któremu obchody dwudziestolecia komunikatu Szczepkowskiej kojarzą się jedynie z miastem pełnym ochroniarzy premiera.
Kiedy ona, z loczkami i tym swoim uśmiechem patrzyła prosto w kamerę, podkreślając słowa ruchem głowy, miałam cztery lata, jak wszyscy z ostatniego rocznika, który pisał starą maturę. Z tego samego, który przez swoich historyków został wychowany w kulcie „Okrągłego Stołu”. Z tego samego, który nie zna swojej najnowszej historii. Nie zna, bo każdy jej uczestnik opowiada swój mały kawałek, a on z każdym powtórzeniem coraz bardziej się wygładza, aż zaczyna błyszczeć jak jeden z kamyków toczonych przez rzekę, które małe dzieci wyjmują z jej dna dla zabawy. Kiedy wyschnie, dalej będzie gładki, ale na wierzch wyjdą wszystkie rysy i skazy – ślady niewprawnego ociosywania.
Co wie o „pierwszych wolnych wyborach” pokolenie, o którym mówi się, że jest pokoleniem negacji, że nie ma autorytetów, że żywi się popkulturalną papką, że zapomniało, co to patriotyzm? Żyje sobie w spokojnej półświadomości historycznej, w złudnym poczuciu, że dla niczego nie musi już ryzykować. Nie szuka idei, ale dobrze płatnej pracy. Z okazji rocznicy dodaje na „Naszej-Klasie” obrazek z napisem: „4 czerwca 1989 upadła komuna. Na cztery łapy”. Nie liczy, czy wybory ’89 były wolne w całości, czy w jednej trzeciej. Wie tylko, że przyniosły czasy, w których nie wiadomo, na kogo głosować, bo zostali tylko historycznie skompromitowani kandydaci, a sama historia staje się wyborczą kartą przetargową z plasteliny, dowolnie formowaną przez różne grupy trzymające inne grupy. Za – nosy.
środa, 3 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz